Cały rok na wakacjach? Moje przemyślenia.

“Cały rok na wakacjach”? Niemalże…
Poniżej moje prywatne przemyślenia na temat Spółki Osiedle Bałtyk.
Od paru dni wisi kartka rozwieszona na paru klatkach z treścią oznajmiającą zakończenie  administrowania Osiedlem przez Spółkę Osiedle Bałtyk. Kończy ona swoją działalność w dniu 30 listopada 2017. Kończy nie wywiązawszy się z umów, aktów notarialnych, bez umowy z wodociągami, bez obiecanych w aktach wspólnych budynków rekreacyjnych, bez złotówki w funduszu remontowym, bez informacji dla wszystkich mieszkańców co dalej. A przecież miało być cały czas jak na wakacjach. Tymczasem zamiast cudownych wspomnień mamy  brak profesjonalizmu, dobrych manier i lekceważące traktowanie mieszkańców.

Kończą porażką, a przecież minimalnym kosztem i tylko odrobiną zdrowego rozsądku mogliby sobie zapewnić dozgonne dochody. Spółka zamiast dogadać się z mieszkańcami na pomysł na przyszłe zarządzanie, systematycznie podcinała gałąź, na której sama siedziała.  Co gorsza wraz ze sobą odcięli również lojalnych im od lat pracowników, z którymi się zżyliśmy. Teraz winią niechętnych im mieszkańców o upadek. Czy jest możliwe, że 85% mieszkańców było w błędzie nie akceptując ostatnich poczynań administratora oraz katastrofalną propozycję aktu notarialnego?

Zostawiają natomiast podupadające osiedle i zdezorientowanych mieszkańców.  Jestem zły na panów Kowalczyka, Bullena i Malinowskiego za zmarnowanie ostatnich lat.
Osiedle było przykładem nowoczesności jeszcze 10 lat temu. Niestety zarządcy uwierzyli w swoją nieomylność i wyjątkowość. Skostniali wraz z Osiedlem. Nie zauważyli, że powstają w okolicach nowe osiedla, które ustanowiły nowe standardy nowoczesności takie jak kryte baseny z podgrzewaną solarami wodą, automatyczne systemy przejazdu przez bramy, czytniki rejestracji samochodowych, podglądy bramowych kamer na telewizorach każdego mieszkańca, aplikacje na smartfony do otwierania bram i obsługi bezprzewodowych domofonów, ochrona elektroniczna części wspólnych itd., itd. A wszystko za podobną opłatę administracyjną lub nawet niższą.
Od mniej więcej 5 lat nie dokonano napraw części wspólnych. Zbulwersowany niemocą i niechęcią administratora, porobiłem zdjęcia i opisałem wstydliwe ubytki i zaniedbania. Dobijałem się do zarządcy z prośbą o odmalowanie bram, odświeżenia logo oraz murów elewacyjnych bram, wymycia zaglonionej budki przy bramie, ubytków w drogach itd. Odesłano mnie do Kanady. Tam w końcu, po moich kolejnych mailach, zdecydowano to naprawić. Zajęło to rok czasu. Kto chce kopie maili w tej sprawie proszę o kontakt mailowy to je podeślę. To tak miałoby wyglądać zarządzanie w przyszłości? Ktoś zapyta czemu się tak udzielam.  Wyjaśniam.

Jestem jednym z pierwszych mieszkańców Osiedla Bałtyk. Wprowadziłem się z rodziną oraz dwójką przyjaciół ze studiów w 2001 roku kupując w sumie trzy szeregowe domy, które stały nie sprzedane od ponad roku. Firma była już jedną nogą w grobie. Nie miała  pieniędzy na opłacenie bieżących rachunków, a na horyzoncie nie było żadnych innych kupców. Dzięki naszemu zastrzykowi gotówki przetrwali najpoważniejszy kryzys. Mogę śmiało napisać, że gdyby nie cztery rodziny ze Spacerowej nie byłoby Osiedla Bałtyk. Kupiliśmy wówczas dokładnie połowę istniejących nieruchomości! Potem Spółka notowała częściej wzloty niż upadki. Szefowie zmienili obiecaną zabudowę domków jednorodzinnych na schodzące jak ciepłe bułeczki apartamentowce. Nastąpiła hossa dla Spółki. Mimo intensywnych prac budowlanych mieszkało nam się komfortowo. Osiedle rosło jak na drożdżach i robiło bardzo pozytywne wrażenie na odwiedzających i mieszkańcach. Mało kto martwił się o zarządzanie, które zadowalało większość mieszkańców.
Czuliśmy się jak „cały rok na wakacjach”. Organizowałem wiele spotkań mieszkańców na byłym placu zabaw. Bez względu na porę roku. Były takie spontaniczne spotkania przy ognisku przy trzaskającym mrozie. Pamiętacie lodowisko jakie zrobiliśmy z dzieciakami? Jak myślicie dzięki komu powstał pierwszy plac zabaw dla dzieci? To nasze latorośle w wieku 7-11 lat zrobiły akcję happeningową, która przyczyniła się do inwestycji. Zdjęcia z happeningu zostały wysłane do centrali w Kanadzie. Udało mi się przekonać szefostwo Spółki do wybudowania placu z ogniskiem i porządnym grillem. To było miejsce spotkań WSZYSTKICH chętnych mieszkańców. Podobnie było z kortem i boiskiem. Niestety po paru latach fantastycznej integracji mieszkańców pan Kowalczyk sprzedał plac pod kolejny dom szeregowy. Plac przeniósł w docelowe miejsce ale już bez ogniska, grilla i bez możliwości postawienia osiedlowej świetlicy – o co nie raz go prosiłem twierdząc, że dzięki temu zachowamy integrację mieszkańców.

Bezproblemowa egzystencja za małą miesięczną opłatę uśpiła w nas czujność. Przymykaliśmy oko na feudalny styl zarządzania. Pojawiały się czasami glosy o poprawę pewnych rzeczy ale zwykle Spółka nawet nie była zainteresowana odpowiedzią. I tak to się toczyło przez kilkanaście lat.

Bolesne wybudzenie nastąpiło w momencie jak Spółka ogłosiła nadchodzący koniec inwestycji i pomysł na przyszłe zarządzanie. Zarządzanie bez transparentności, z katastrofalnymi zapisami niekorzystnymi dla nas w proponowanym nowym akcie notarialnym.

Obawy mieszkańców zostały zignorowane. Stworzyliśmy stowarzyszenie mieszkańców mające na celu zbudowanie porządnych fundamentów pod przyszłe zarządzanie i broniące mieszkańców przed niebezpiecznymi zapędami Spółki. Od ponad roku staliśmy się pracodawcami Spółki, bo zakończono inwestycje. Spółka żyła tylko dzięki naszym składkom. Tutaj przyznam się, że nigdy nie pojmę jak pan Malinowski nie odnalazł się w realnym świecie i swojego pracodawcę (nas) zwyzywał od zorganizowanej grupy przestępczej, „rybek w stawie” czy „skoku na kasę lub stołki”. Po prostu dla mnie niesłychane. Co gorsza, za nasze pieniądze wynajął prawnika za minimalna stawkę 3,5tys PLN miesięcznie, którego celem była praca przeciwko nam,  mieszkańcom osiedla! Proszę państwa, proszę mi to wyjaśnić, bo ja nigdy tego nie pojmę – my opłacamy prawnika, który robi wszystko przeciwko nam.

W międzyczasie Spółka zwolniła głównodowodzącego pana Kowalczyka. Nie my! Było czuć, że coś złego dzieje się dookoła. Atmosfera się zagęściła. Pan Kowalczyk w odwecie próbował przekonać aktywnych mieszkańców do swojego pomysłu na skuteczne pozbycie się Spółki i uczynienie go nowym zarządcą. Wyjaśnił, ze Spółka w ciągu 2-3 miesięcy będzie bankrutem. Nie zdawał sobie sprawę z tego, że większość słuchających potraktowała to jako hipokryzję. Człowiek, który spowodował cały organizacyjny bałagan Osiedla chciał zostać nagle naszym wybawcą. Co gorsza do dziś liczy na to. Panie Stefanie (wiem, że Pan to czyta),  niech Pan zapomni o tym. Zbudował Pan to osiedle fizycznie i chwała za to, ale jednocześnie zrujnował organizacyjnie i zaprzepaścił szanse na bezproblemowe podpisanie ostatecznych aktów notarialnych. Nie dał Pan szans na rozwój Osiedla w ostatnich 5 latach. Teraz Pan chce 14tys PLN miesięcznej osobistej pensji  za fakt zarządzania. To jest 1/5 części naszych całkowitych składek. Ja Panu mówię – NIE.

Dodam, że w międzyczasie stworzyłem stronę naszego Osiedla na facebooku:
https://www.facebook.com/osiedlebaltykgrzybowo

Dzięki tej stronie mieszkańcy rzadziej przebywający na Osiedlu mają dostęp do tego, jak ono wyglądało od samego początku po dziś.  Poświęcam własny czas, sprzęt video i foto włącznie z dronem, abyście mogli obejrzeć swoje nieruchomości i okolice. Informacje techniczne wrzucam na stronę Stowarzyszenia Osiedle Bałtyk, co też zajmuje mi nie mało czasu.
http://stowarzyszenieosiedlebaltyk.pl/

Robię to i będę robił, bo mój dom na Spacerowej 5 jest moim miejscem docelowym. Mieszkam tutaj z rodziną 17 lat. Nasze i sąsiadów dzieci przeżyły tutaj całe dzieciństwo. Chcę tu mieszkać do końca życia, a w międzyczasie wychowywać wnuki i cieszyć się komfortem mieszkania w pięknym i zadbanym otoczeniu z życzliwymi i równie zadowolonymi sąsiadami.

Wystarczy efektywne zarządzanie i wierzę, że tak będzie. Nie trudno wyobrazić sobie, że na przykład przy 50PLN miesięcznej składki na fundusz remontowy moglibyśmy odkładać 300tys PLN rocznie. Wystarczyłoby to na nie tylko utrzymanie dróg, bram, ogrodzenia w idealnym stanie, ale pozwoliłoby na przykład na wybudowanie świetlicy, miejsca do grillowania, wymianę lamp na energooszczędne, wprowadzenie nowoczesnego systemu ochrony oraz bezproblemowe operowania bramami.

Na koniec napiszę o Stowarzyszeniu Osiedle Bałtyk. Jestem wielce wdzięczny zarządowi, że dzięki jego pracom i dociekliwości nie podpisałem absurdalnego aktu notarialnego ze Spółką. Kto podpisał, to albo nie czytał tego aktu, albo nie skonsultował go z prawnikiem. Ci co podpisali niech się cieszą, że Spółka ogłosiła zamknięcie działalności i nie będzie brała kredytów na koszt sygnatariuszy, oraz że nie będzie ich zmuszała do płacenia 67tysPLN miesięcznie (528x127pln) w celu pokrycia kosztów Spółki. Myślę, że 15% osób (około 80 jednostek) jakie podpisało akty to było dla Spółki za mało. Gdyby było to dwa razy więcej nie wątpię, że tak postąpiłaby Spółka.
Tym bardziej dziękuję stowarzyszeniu za wytrwałość w dążeniu do znormalizowania stosunków na Osiedlu i pracę w wyjaśnianiu prawnej sytuacji mieszkańców. Jestem w komisji rewizyjnej stowarzyszenia. Miałem przyjemność przyglądać się pracom zarządu. Dla mnie wspaniałą sprawą jest ilość pracy jaką charytatywnie członkowie zarządu poświęcili w naszej obronie. Piszę tutaj o pełnym etacie a nie hobbystycznych zajęciach. Piątek, świątek i niedziela – członkowie zarządu byli do Państwa dyspozycji.

Mimo tego znajdują się głosy przeciwne takiej działalności stowarzyszenia. Są mieszkańcy, którzy twierdzą, że stowarzyszenie mąci. Każdy ma prawo do własnej oceny. Jednakże łatwiej być obiektywnym znając fakty, historię, ludzi niż anonimowe wpisy „życzliwych” na internecie.
Podziwiam zarząd, że dalej wytrwale walczy (mimo komplikacji zdrowotnych czy też braku czasu) dla mnie, mojej rodziny, moich sąsiadów, przyjaciół i dla Państwa.

Jeśli Spółka faktycznie zakończy działalność, to mimo bałaganu jaki po sobie zostawia, odczytuję to jako kapitalny sukces zdroworozsądkowych mieszkańców. Wiem, że będziemy w stanie wybrać przyszłego nowego zarządcę i doprowadzić do tego, aby nasze osiedle funkcjonowało sprawnie, było nowoczesne, zadbane i stale się rozwijało.  Nie chcę się martwić co będzie jak na ulicy pęknie rura, albo kto zapłaci za piaskarkę jak spadnie śnieg. Marzy mi się, abyśmy wszyscy znów poczuli się jak na wakacjach.

Marek Rowiński
Spacerowa 5

Udostępnij